I skończyły się wczasy!
Krótko podsumowując - w 61 dni pokonałem pewnie z 50 000 km, wydałem 30 000 rupii, zrobiłem 3870 zdjęć, widziałem 14 słoni, 3 razy odwiedziłem Delhi, zostałem pogryziony przez jednego psa, zgubiłem dwa ręczniki, raz zjadlem spaghetti, widziałem milion fajnych miejsc i sprawiłem, ze mój plecak przytył 14 kg(co było sporym problemem na lotnisku).
Ogólnie - było spoko!
Wielkie dzięki dla wszystkich 2106 osób które zajrzały na bloga, dla Państwa Mirońskich z Hoaxa za wspólne longboardowanie, Lando footwear za buty które przetrwały cały trip (szacuneczek!), rodziców, Flo (za cierpliwość), Surmiego (za mega pomoc), tybetańskich lekarzy, Aśki, która wytrzymała tydzień w moim towarzystwie, Floriana, Jemmy i Merei (piko-piko!) i całej reszty, której może w tym momencie nie wymieniam, a na pewno powinienem.
WIELKA PIĄTKA!
dziś Sfinks panie i panowie - 22:00 plaża!
czwartek, 16 października 2008
India skate raport vol. 3
Taki krótki. króciutki. Na Goa nie ma wiele asfaltu, za to są duże fale i skatedeska leży w kącie, patrząc z zazdrością na starszą koleżankę. Nie żeby była całkowicie bezużyteczna (szczególnie przy śniadaniu), ale chwilowo nie ma jak skejcić.
Bombaj także nie obfituje w miejscówki (a sprawdzaliśmy wszędzie) , wiec deska służyła jedynie jako szybki sposob transportu i atrakcja dla lokalnych dzieciakow, zafascynowanych magią 4 kolek.
Bombaj także nie obfituje w miejscówki (a sprawdzaliśmy wszędzie) , wiec deska służyła jedynie jako szybki sposob transportu i atrakcja dla lokalnych dzieciakow, zafascynowanych magią 4 kolek.
Subskrybuj:
Posty (Atom)