niedziela, 21 września 2008

Na dachu swiata

Co za beznadziejny tytul posta. Bez kitu. Zjechalem do poziomu Wojciecha Cejrowskiego lub kogos, kogo zbtnio poniosl entuzjazm podczas tlumaczenia wywiadu z sir Edmundem Hilarym*. Poza tym to sciema. Wcale nie bylem na dachu. Nooo... majac porownywac to do wiezowcow z wielkiej plyty byloby to 9 pietro (to ostatnie z winda), w nowym budownictwie pewnie bylyby juz skosy na suficie. W sumie to najbardziej pasuje "na strychu swiata", choc to nie brzmi az tak patetycznie.

W kazdym badz razie Himalaje to zajebiscie malownicze gory, ktorych nie widac zupelnie z powodu mgly i ulewy i zamieci i chmur do tego (brakuje tylko deszczu zab albo tunczyka). Ale koniec koncow, (mimo kilku podejsc, przegranego starcia z lokalnym klakiem, grubych targach o jeepa i innych dziwnych akcji) 4001 m.n.p.m. udalo sie jakos osiagnac, glownie dzieki kierowcy przy ktorym Holowczyc to totalny amator.
Na tej jakze wysokiej... wysokosci, przeleczy nazwanej romantycznie Pile of Dead bodies (czy tez z ichniejszego Rothlang La), Hindusi poprzebierani niczym Sigma i Pi z Matplanety (moda zimowa zatrzymala sie na kombinezonach z lat 80) rzucaja sie sniezkami, lepia balwany, robia sobie glupie zdjecia, wrzeszcza na innych hindusow, ze chca wracac bo im zimno, ze sie ktos tam zgubil, ze skonczyla sie whisky i takie tam rozne. Generalnie niezly cyrk na czterech tysiach. Fajnie, ze juz jestem na dole.

droga kreta i zawila...


ze spadajaca gdzieniegdzie woda...

widokami...

i mega zimera na miejscu.


koles przed nami za duzo gral w
Need for Speed


niezla swinia jak na krolika

w okolicy maja strasznie
zachwaszczone podworka

elo Himalaya!



* zacny z niego czlowiek. A tak poza tym to jako pierwszy wszedl na Mount Everest(8848 m.n.p.m. dzieciaku) i to tylko dlatego, ze gora akurat byla w okolicy.

ps. Pozdrowienia dla Kasi, Asi, Basi, Zosi i jeszcze kilku dziewczat, ktore proste (acz znaczace) zdanie "Ta jedyna trasa przez przelecz jest nieprzejezdna z powodu silnych opadow sniegu od konca wrzesnia do polowy maja." interpretuja jako "Koniec wrzesnia to 29, 30, wiec mamy jeszcze tydzien". Mam nadzieje, ze wrocicie przed Wielkanoca. Powodzenia!

3 komentarze:

Iga pisze...

mega królik mnie zabił. muszę go mieć.

karola3city pisze...

Halo Adasiu!!! Blog mistrz swiata,a dokladniej meeega mistrz :)dopiero teraz adres wpadl w moje rece,zatem przeczytalam caly i czulam sie jakbym tam byla :) mozee kiedys!!Pozdrawiam z Trojmiasta Karola

Anonimowy pisze...

Królik - królikiem, ale te chwasty w ogródku ... !? Ciekawe ilu chciałoby je mieć. Ja też lubię chwasty! Marycha