czwartek, 16 października 2008
The End of Curry Chaos
Krótko podsumowując - w 61 dni pokonałem pewnie z 50 000 km, wydałem 30 000 rupii, zrobiłem 3870 zdjęć, widziałem 14 słoni, 3 razy odwiedziłem Delhi, zostałem pogryziony przez jednego psa, zgubiłem dwa ręczniki, raz zjadlem spaghetti, widziałem milion fajnych miejsc i sprawiłem, ze mój plecak przytył 14 kg(co było sporym problemem na lotnisku).
Ogólnie - było spoko!
Wielkie dzięki dla wszystkich 2106 osób które zajrzały na bloga, dla Państwa Mirońskich z Hoaxa za wspólne longboardowanie, Lando footwear za buty które przetrwały cały trip (szacuneczek!), rodziców, Flo (za cierpliwość), Surmiego (za mega pomoc), tybetańskich lekarzy, Aśki, która wytrzymała tydzień w moim towarzystwie, Floriana, Jemmy i Merei (piko-piko!) i całej reszty, której może w tym momencie nie wymieniam, a na pewno powinienem.
WIELKA PIĄTKA!
dziś Sfinks panie i panowie - 22:00 plaża!
India skate raport vol. 3
Bombaj także nie obfituje w miejscówki (a sprawdzaliśmy wszędzie) , wiec deska służyła jedynie jako szybki sposob transportu i atrakcja dla lokalnych dzieciakow, zafascynowanych magią 4 kolek.
piątek, 10 października 2008
400 % wakacji
Jedynym dniem, ktory przelamal wymieniana wyzej rutyne byla sroda. Bardzo pracowita. W towarzystwie Floriana von Niemiaszka ruszylismy bowiem przez cale Goa do Anjuny na slynny Flea Market, na ktorym spedzilismy cale 15 minut, bo go nie bylo. Lekko podlamani cofnelismy sie do Panji, stolicy calego stanu. Gdybym byl w Lizbonie to powiedzialbym, ze to miasto wyglada jak Lizbona, ale nie bylem, wiec moge jedynie powiedziec, ze wszyscy ktorzy w niej byli tak mowia.No i ma ciekawe sklepy monopolowe, czego nie omieszkalismy zbadac dokladnie. Kulminacja calego jakze wyczynowego dnia byl wypad do pobliskiej Spice Farm, by przekonac sie, ze pieprz i wanilia pochodza z drzewa (serio, czasem nawet tego samego), kawa tak naprawde jest czerwona, a ananas rosnie do gory.
sie lowi...
...nie zawsze ryby, ale sie lowi.
Palolem najt
Slynny plazowy Anjuna Market
Kosciol najswietszej panienki w Panji
i sama panienka
Z cyklu pieprz i wanilia.Pieprz.(wanilia bedzie w nastepnym odcinku)
zapylacz
Hinduska klasa srednia na wakacjach.
środa, 8 października 2008
Southern India foodcore
Ciag dalszy wypasow z patelni. Nie zwazajac na czajaca sie w okolicy amebe sprawdzam ekskluzywne restauracje, mniej ekskluzywne restauracje, zupelnie nie ekskluzywne restauracje i czasem bagazniki rowerow i wozki, na ktorych sie cos piecze,smazy, gotuje, miesza lub wyciska. Transfer z polnocy na poludnie to niby tylko 15 stopni roznicy w szerokosci geograficznej, ale zrobil swoje - na talerzu pojawilo sie mega duzo kokosa (np. wodka z kokosa) i ryzu, jakies morskie maszkary i cos podobnego do pizzy (choc sera to tu nadal nie uznaja). Do tego musialem podjac sie mega zadania nauczenia sie jedzenia palcami ryzu, co wymaga wyzszych zdolnosci manualnych i (na poczatek) i cierpliwosci godnej cegly. Niewazne, voila, oto foty.
ps. Slonia najlepiej karmic bananami.
poniedziałek, 6 października 2008
Hampi Hampi, very nice
To taka luzna dygresja.
W kazdym badz razie jestem w Hampi. "malownicza, skalista dolina pelna XIV wiecznych swiatyn, byla stolica jednego z wiekszych krolestw poludniowych Indii " to opis okolicy tak odbiegajacy od prawdy, ze mija sie z nia o trzykrotna dlugosc rownika po czym w wyniku dziwnego zbiegu okolicznosci zderza sie sam ze soba, eksplodujac w deszczu malych sloni .
Ciezko opisac to miejsce bez uzywania zwrotow typu "aaaaaaa", "laaaaaaa", "patrz!", "wooow" , "el sorprender" (to po hiszpansku, bo jezdze chwilowo z dwiema le espaniola chicas) itp. Generalnie to posrodku niczego, a blisko rzeczki, postawiono wielkie miasto wykute w skalach, dorzucono bardzo duzo bardzo wielkich swiatyn i ogolnie sprawiono, ze miejsce to wymyka sie standardowym sposobom przedstawiania przestrzeni przy pomocy 24 znakow alfabetu, wiec nie bede dalej sie meczyl tylko wrzuce pare zdjec, po czym pojde oddac rower, ktory mi tu sluzy za glowny srodek lokomocji.
AAAA (!) w Hampi jest jeszcze Mango Tree, tylko nie takie zwykle, przecietne mango tree do jakich kazdy jest przyzwyczajony. To wyjatkowe Mango Tree to lokum, postawione dookola wielkiego drzewa (a takze czesciowo w), do ktorego przychodzi sie rano na szybkie sniadanie, po czym wychodzi poznym popoludniem, niezbyt wiedzac co sie stalo i dlaczego jest sie az tak najedzonym. Nastepnego dnia sie wraca.
sobota, 4 października 2008
dr Bombay ziaaaa
Wlasnie - slumsy. O ile Bombaj klasy A robi wrazenie, to przejazd przez ta czesc B, a takze C, D, i dalej to niezly wyczyn. Wlasne M0 zbudowane z folii, blachy i kartonu, z luksusowa toaleta na srodku ulicy. Niezly hardcore.
India Gate
Wyspa slonia
sloni brak, ale i tak spoko.
Chowpatty beach z rana
i z popoludnia
srodek swiata
Mumbaj (ten lepszy)
Wlasne foliowe M0 (Mumbaj, ten gorszy)
Buty po tacie
Na koniec wrzucam ewidentnie Bombajski numer o taksowce w Kalkucie. Jechalismy z podobnym typem. Przy 40,000 taksowek w miescie mozna to uznac za skrajne nieprawdopodobienstwo. Enjoy!
http://www.youtube.com/watch?v=q6r1GrApjiM
czwartek, 2 października 2008
200% wakacji.
AAAA i sa jeszcze fale, a calkiem przypadkiem odkrylem kto posiada jedyna surf deske w okolicy i w towarzystwie hiszpanczykowo-australijskim staram sie zalapac o co w tym wszystkim chodzi i czemu wszyscy sie tym tak jaraja.
Palolem
wczesne popoludnie
pozne popoludnie
kleszcze smierci
morskie maszkary
Cthulu, smazony
Goa backcountry
Znikam bo znow sie warun na deske pojawil.
ALOHA!
ps. Askaaaa pewnie zimno w Polsce co? :)